Z CZEGO REZYGNUJEMY?
Musimy jakoś nazwać tę religię;-)
Dieta JEM! Choć nie, za mało internetowe. Niech się nazywa Dieta Jem 2.0.
Napiszemy o co w niej chodzi, tak od samego początku. Załóżmy, że przychodzisz na spotkanie z nami po raz pierwszy... Siadamy i gadamy: Dzień dobry, jestem gruby, o co chodzi w tej diecie?
Odpowiadamy: o uświadomienie sobie, co jesz i dlaczego. Czyli najbardziej idzie o świadomość. Możesz jeść, nawet obżerać się, ale musisz wiedzieć – co, jak, kiedy i w połączeniu z czym spożywasz. To tylko na początku wydaje się trudne. Chyba najtrudniejsze wydaje się początkowe przejście przez etap zdobywania wiedzy – trzeba poznać własny organizm, składniki pokarmowe, które go karmią, zobaczyć trochę siebie od środka, od strony żołądka, jelit, poczytać o znaczeniu warzyw, owoców…
Najchętniej opisalibyśmy to na swoim przykładzie. Od pół roku przyglądamy się własnemu jedzeniu. Czytamy o nim, sprawdzamy, dopytujemy, słuchamy, testujemy, smakujemy, analizujemy. A potem – łączymy, rozdzielamy, mieszamy, dobieramy, rezygnujemy, próbujemy. Sprawdzamy co jest najkorzystniejsze dla organizmu.
Utrzymujemy wagę, nie tyjemy i nie chudniemy. Czujemy się doskonale pod względem fizycznym. Mamy dużo lepsze wyniki badań krwi. Lepszą cerę, włosy. Nie mamy porannych worów pod oczami;-)
Zaczeliśmy od całkowitego wyrzucenia mleka z jadłospisu. Ile go wcześniej piliśmy? Latte… mniam… nasza ulubiona. Rano pierwsza kawa w domu, potem w drodze do pracy, potem pierwsza kawa w pracy, potem druga, potem na spotkaniu z klientami, potem po obiedzie, potem w domu… Kawa tylko z mlekiem, zawsze dużo mleka!
Wcześniej myśleliśmy, że to tylko kawa szkodzi, a mleko jest świetne, zwłaszcza chude. Nic bardziej mylnego. Kawa – mocna czy słaba – pita w dużych ilościach zakwasza organizm. Stwarza doskonałe środowisko do rozwoju grzybów i pleśni, drobnoustrojów. Krowie mleko, to uchate (UHT), poprzez uszlachetnianie traci większość pożytecznych składników. Pozostaje w nim laktoza, której większość z nas po prostu nie trawi, ponieważ enzym odpowiedzialny za jej trawienie znika wraz z wiekiem. Kawa jest kwasotwórcza, zakwasza nasz organizm, laktoza w mleku nie do strawienia. Co w zamian?
Herbaty. Herbata zielona, biała i czerwona. Czarna herbata – sporadycznie. Napary ziołowe i owocowe. Do herbat jeszcze wrócimy. Do tego woda niegazowana i… napój imbirowo-cytrynowy. To on właśnie doskonale neutralizuje zakwaszony organizm. I właśnie od napoju imbirowo-cytrynowego rozpoczynamy dzień.
Nie pijemy już porannej kawy. Robimy napój z imbiru. Po pierwsze – pobudza chyba lepiej niż kawa. Po drugie odświeża i odkaża. Po trzecie – odkwasza organizm. I po czwarte smakuje.
Po trzech miesiącach bez ulubionej latte, wróciliśmy do kawy. Ale już innej, inaczej parzonej i podawanej. I pijemy tylko jedną, no dwie kawy dziennie. Teraz nasze picie popołudniowej kawy stało się rytuałem, ucztą. Smakuje lepiej, pobudza, jest zdrowsze.
Zawsze jest to kawa ziarnista, mielona, nigdy - rozpuszczalna. Rozpuszczalna to kawa po skomplikowanej obróbce. Po przejściach. Nie lubimy kawy po przejściach.
BANALNY PRZEPIS NA NAPÓJ IMBIROWO-CYTRYNOWY
2-3 cieniutkie plasterki korzenia imbiru wrzucamy do kubka i zalewamy wrzątkiem.
Po kilku minutach, kiedy temperatura wody spadnie, dodajemy sporo cytryny. 3-4 plastry albo wyciśnięty. Bez słodzenia.
Latem do parzącego się imbiru dorzucamy kilka listków mięty. Zimą listki melisy. Z miętą, melisą czy bez, napój świetnie podkręca do życia organizm, gasi pragnienie i co ważne w naszej zdrowej diecie – ma odczyn zasadowy.